CUDA
Sanktuarium Trójcy Przenajświętszej i św. Anny w Prostyni jest miejscem, gdzie wg dokumentów historycznych, dokonywały się i dokonują cudowne uzdrowienia a wierni otrzymują szczególne łaski. Wyjaśnianie tych zdarzeń jest bardzo trudne ponieważ wymaga połączenie świata naturalnego i nadprzyrodzonego. Wynika to z samego określenia cudu jako znaku, którego nie można wytłumaczyć w oparciu o prawa rządzące światem naturalnym. Stwierdzenie nadprzyrodzonego charakteru uzdrowień jest zadaniem komisji teologiczno – medycznej. Odnośnie cudownych zdarzeń, które od prawie 500 lat mają miejsce z prostyńskim sanktuarium zostaną przytoczone zachowane dokumenty i świadectwa. Często będą one cytowane dosłownie.
Głównym źródłem tych informacji jest z Księgi Cudów. Oryginał wziął w 1882 r. ks. Roch Trolichowski z zamiarem napisania broszurki o prostyńskim sanktuarium. Niestety zamiar nie został zrealizowany z powodu śmierci wspomnianego kapłana, a księga zaginęła. Pozostały tylko dwa odpisy . W 1928 r. ks. Antoni Mioduszewski, ówczesny proboszcz idąc za wskazaniem jednego z pielgrzymów odnalazł ją u adwokata Rolińskiego w Warszawie i jak pisze „włączył do inwentarza Kościoła Prostyńskiego”. Obecnie nie ma jej w archiwum parafialnym więc najprawdopodobniej została zniszczona wraz ze zburzeniem kościoła w 1944 r. Tłumaczenia tej księgi z oryginału na język polski dokonał alumn Józefa Gabriela Tchórznickiego w 1791 r., jako wotum wdzięczności za swe uzdrowienie z kalectwa. W archiwum parafialnym pozostał odpis tego tłumaczenia. W zachowanej księdze brakuje wielu kart i nie ma opisu z lat 1543 – 1785 r. Na zachowanych stronnicach jest mowa o różnych rodzajach uzdrowień m. in. z reumatyzmu 14 osób, uzdrowienia 13 niewidomych, 12 uwolnień od silnej gorączki, wyzwolenie 4 osób z więzienia, odzyskanie równowagi psychicznej – w 3 przypadkach, , uzdrowienia od silnych bólów głowy – 2 wzmianki, łaska poprawy zdrowia po komplikacjach okołoporodowych dla dwóch matek, odzyskanie wiary przez dwie osoby, uwolnienie od paraliżu – 1 osoba, zrośnięcie się pękniętej szczęki – 1 przypadek, uwolnienie jednej osoby od silnych pokus szatańskich, jest mowa również o 6 zdarzeniach odzyskania przytomności po utonięciu oraz przywrócenie do życia 5 osób . Oprócz tłumaczenia Księgi Cudów, o uzdrowieniach, które miały miejsca w Prostyni są wzmianki również w dokumentach przechowywanych w Archiwum Diecezji Drohiczyńskiej oraz Siedleckiej; szczególnie w powiązaniu z Cudowną Statuą Trójcy Przenajświętszej. Informacje na ten temat znajdują się również w Statutach Synodu Diecezji Łuckiej z 1589 r. zwołanego przez Bpa Bernarda Maciejowskiego . O uzdrowieniach w tym miejscu pisali także misjonarze św. Wincentego a Paulo, którzy w XVIII w. prowadzili misje w Prostyni . Wzmianki o nadprzyrodzonych wydarzeniach są także herbarzach, m. in. Adama Bonieckiego. Ponadto w dokumentach Archiwum Parafialnego w Prostyni są przechowywane oprócz starszych wzmianek także najnowsze opisy uzdrowień i szczególnych łask.
Treść Księgi Cudów jest podana w aneksie, dlatego w tym miejscu zostaną przytoczone tylko niektóre uzdrowienia w porządku chronologicznym.
Pierwsze cudowne wydarzenie miało miejsce w 1511 r. We wspomnianej księdze znajdujemy następujący opis: „Jedna służebnica z Morzyczyna, która przez lat trzy wielki ból cierpiała głowy, o tym dowiedziawszy się tu przyszła i jeden wieniec co był św. Anny wzięła, i zanim do domu odeszła, którey się dał słyszeć głos: służebnico, nie będziesz zdrową dopóki ten wieniec na swoje miejsce nie odniesiesz, która gdy bez zwłoki odniosła, natychmiast zdrową została”.
W tym roku zostało zapisanych jeszcze 20 innych uzdrowień. Wśród nich przypadek z podsędkiem drohickim o nazwisku Pobikrowski, który niesłusznie wtrącił do więzienia niejakiego Jerzego z miejscowości Nur. Chciał wymóc na nim, aby pomimo spłacenia długu dał mu dodatkowe pieniądze, które mu się nie należały. Mieszkaniec Nura długi czas spędził w więzieniu. Doszło do tego, że powstały rany na ciele od łańcucha, którym był związany. Sprawiało to ogromny ból. W tej sytuacji więzień polecił się opiece św. Anny. Wtedy – jak opisuje księga cudów – więzy z niego opadły i został uwolniony. Na znak wdzięczności przyniósł narzędzia kaźni do prostyńskiego sanktuarium i złożył je jako wotum. To świadectwo jest o tyle cenne, że występuje w nim nazwisko co ułatwia sprawdzenie danych personalnych występujących osób. W dokumentach nt. Podlasia czytamy, że w latach 1504 – 1539 podsędkiem drohickim był Bartłomiej Pobikrowski . Z innych źródeł mamy niezbyt pochlebne świadectwa nt. podsędka Pobikrowskiego. Ignacy Baranowski, opierając się na Metryce Litewskiej pisze w książce pt. Podlasie w przededniu Unii Lubelskiej: „Niekorzystne światło na ówczesne (XVI w.) stosunki Podlasia rzucają dość liczne procesy o zabójstwa i katowanie chłopów (…) Brak szacunku wobec sądów podlaskich był po części rezultatem nizkiego stanu moralnego samych sędziów. Taki np. podsędek Pobikrowski „robi gwałtowne napady na publicznej drodze (…)”. Niewykluczone więc, że i w tym przypadku mógł wykorzystać swą władzę w celu uwięzienia niewinnego człowieka.
Pod datą 1515 znajdujemy informacje, że Bernard Maciejowski, syn sędziego lubelskiego chorował na czerwonkę bakteryjną . Lekarze okazali się bezradni wobec jego dolegliwości. Przez trzy lata chłopiec cierpiał z powodu swej choroby. Dopiero gdy uczynił Bogu ślub nawiedzenia prostyńskiego sanktuarium odzyskał zdrowie .
Za większą wiarygodnością opisu uzdrowienia przemawia i to, że dane z księgi cudów, mówiące, że ojciec uzdrowionego dziecka był sędzią lubelskim pokrywają się z opisem tej rodziny w herbarzu Niesieckiego . Czytamy w nim ponadto, że ten sędzia nazywał się Bernard, miał kilku synów m. in. Samuela, biskupa krakowskiego i kanclerz koronnego oraz Bernarda, który został uzdrowiony. O tym synu wiadomo, że był później kasztelanem lubelskim, starostą trembowelskim i kasztelanem radomskim. Pojął za żonę Elżbietę Kamieniecką. Miał dwóch synów: Bernarda (1548 – 1608), biskupa łuckiego (1587) krakowskiego (1600) kardynała (1604) i abpa gnieźnieńskiego (1605) oraz Kacpra, kasztelana lubelskiego, radomskiego i parczewskiego. Nic więc dziwnego, że sanktuarium Trójcy Przenajświętszej w Prostyni tak obszernie opisane w statutach synodu diecezji Łuckiej biskupa Bernarda Maciejowskiego w 1589 r., skoro miało związek z uzdrowieniem jego ojca.
W 1539 r. zostało zapisane uzdrowienie związane z Maciejem Krosnowskim z okolic Rawy. Po tym jak uderzył go koń stracił przytomność i w takim stanie leżał od południa do wieczora. Dopiero gdy jego siostra ofiarowała go św. Annie obiecując pielgrzymkę do miejsca jej objawienia, odzyskał przytomność. Gdy uzdrowiony przybył do Prostyni opowiadał o swym powrocie do zdrowia za przyczyną św. Anny. Z innych źródeł wiemy, że osoba, która odzyskała zdrowie występuje w dokumentach z pierwszej połowy XVI wieku.
O innym niezwykłym wydarzeniu jest wzmianka w herbarzu Bonieckiego, w którym czytamy, że jeden z rodziny Łuniewskich, Kacper syn Jana został uzdrowiony w Prostyni w 1541 r. W tłumaczeniu księgi cudów pod datą 1541 znajduje się następujący opis: „Chłopiec z Łuniewa, imieniem Gaspar, syn WIP Jana Łuniewskiego, komornika, od piątku aż do środy mówić nie mógł i z wielkiego bólu już na pół umarły i prawie konający. Gdy zaś ofiarowany był przez rodziców na to miejsce do pierwszego zdrowia przez pomoc św. Anny wrócił się”. W zachowanej księdze cudów brak 2 połowy XVI w. Z tego okresu są wzmianki w innych dokumentach i miejscowej tradycji mówiące o cudownym uwolnieniu z niewoli dwóch osób. Spisał to ks. Obłoza: „Roku 1552, Tatarzy Litwę napadli, trafili i do Prostyni. Złupili kościoły, zabrali do niewoli kilkunastu mieszkańców, którzy nie zdołali się ukryć a między nimi i fundatora kościoła Mikołaja Prostyńskiego, brata Bogdana. Korzystając z dogodnej chwili wszyscy ratowali się ucieczką, z wyjątkiem Mikołaja podeszłego w latach i jego wiernego sługi Stanisława Żubra. Nieszczęśliwy zostawał w ciężkiej niewoli, tęskniąc do swej siedziby rodzinnej. Gdy zbliżał się dzień uroczystości Trójcy Świętej, nieopisana tęsknota zawładnęła sercem jego; modląc się ze swym towarzyszem, ubolewał, że nie będzie w Prostyni ukochanej. Corocznie zanosił korne modły do cudownego obrazu, łącznie z wielką liczbą pątników, był muzykantem w orkiestrze kościelnej, dziś okuty w kajdany, jak największy zbrodniarz. Pogrążony w smutku gorzko zapłakał, polecając się Świętej Trójcy w Prostyni, zasnął. Rano przebudziwszy się, widzi przed sobą drzwi kościoła prostyńskiego, nie wie co się stało, podnosi się, aż tu kajdany opadają z niego, pełza na kolanach przed wieki ołtarz, głosem wielkim woła: ” o Trójca Święta cudowna!” resztę głosu i słów nie słychać, bo zastąpiły łzy i płacz rzewny. Razem ze sługą swym Stanisławem, długo modląc się, dziękując za doznany cud, obydwa złożyli kajdany na ołtarzu, które (są) dziś zawieszone w kościele naprzeciw ambony (…)”.
Zapewne dokładny opis tego faktu zawierała oryginalna księga cudów. Niemniej jednak pewne wzmianki o tym wydarzeniu występują w innych dokumentach. Do najstarszej księgi chrztów z lat 1620 – 1648 jest wpięta karta z napisem u góry, że w 1552 r. Tatarzy obrabowali Prostyń a Mikołaj Prostyński i Stanisław Żuber zostali uwolnieni z więzienia . (Według dokumentów z I poł. XVI w. Tatarzy niejednokrotnie łupili okolice Prostyni. W aktach Kolegiaty Warszawskiej z 1530 r. jest zapis mówiący o tym, że pustoszyli oni dobra kolegiacie).
Inna obszerniejsza wzmianka została zrobiona w inwentarzu parafii sporządzonym przed wizytacją kanoniczną bpa podlaskiego Teodora Majewskiego w 1835 r. Informacje o kajdanach pozostawionych przez wspomnianych więźniów znajdują się w aktach parafii Prostyń i dokumentach Archiwum Diecezji Drohiczyńskiej . Ponadto wymienia je jako wota Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego . Kajdany te przetrwały do 1944 r. kiedy to wycofujące się wojska niemieckie zburzyły kościół niszcząc tym samym i to wotum. Po wojnie na pamiątkę starych kajdan wykonano nowe, które wiszą we współczesnym kościele na filarze po stronie południowej.
Fakt niezwykłego powrotu dwóch więźniów był przedstawiany w ikonografii związanej z sanktuarium. W poprzednim kościele z 1860 r. Cudowna Statua była zasłaniana obrazem, na którym obok św. Anny ukazującej się Małgorzacie Błażejowej namalowani byli Mikołaj Prostyński i Stanisław Żuber z kajdanami na rękach . Ten obraz został zniszczony wraz z kościołem podczas II wojny światowej. W obecnym kościele jest wykonany nowy, na którym również występują te postacie. Obraz służy do zasłaniania cudownej statuy Trójcy Świętej.
We wspomnianych kilku dokumentach znajdują się wzmianki o cudownym uwolnieniu dwóch mieszkańców Prostyni z niewoli tatarskiej. Opis zaś tego wydarzenia przekazuje miejscowa tradycja. Jest ona tak żywa prawdopodobnie dlatego, że wierni wiedzieli przez wieki w swym kościele ogromne kajdany i przez pokolenia przekazywali sobie wyjaśnienie ich pochodzenia. Nie bez znaczenia było również przywiązanie do tego szczególnego wotum szlachty prostyńskiej, chroniącej troskliwie świadectwo łaskawości Boga, której doznali ich poprzednicy.
Co do XVII w. nie ma opisu uzdrowień w tłumaczeniu księgi cudów. Jest tam tylko wzmianka o tablicach miedzianych, które były ufundowane przez okolicznych mieszkańców jako wotum wdzięczności za trzykrotne uratowanie od epidemii . Ponadto w dokumencie prezentacyjnym ks. Marcina Krassowskiego na probostwo prostyńskie w 1722 r. parafia ta określana jest jako miejsce gdzie dokonują się cuda – „loco miraculoso”.
Pod koniec XVIII w. rozpoczyna się opis dalszych uzdrowień. Jedno z nich jest związane z alumnem Józefem Gabrielem Tchórznickim. Wrócił on z powodu wybicia nogi z kulszy z seminarium sandomierskiego do rodziców do miejscowości Telaki (parafia Kosów Lacki) na kurację. Niestety zamiast poprawy nastąpiło ponowne wybicie i pogorszenie stanu zdrowia. Doszło do tego, że chodził o kulach. W sumie 5 lat miał poważne problemy z poruszaniem się, a tym samym nie mógł podjąć dalszych studiów seminaryjnych. W 1788 r. za namową swego brata rodzonego przybył do sanktuarium prostyńskiego, aby odprawić pięciodniowe rekolekcje. Zatrzymał się u proboszcza, gdzie przebywał od piątku do wtorku. W ostatnim dniu pobytu wypadało liturgiczne wspomnienie św. Marcina. Wtedy po spowiedzi, gdy już miał przystąpić do Komunii Świętej poczuł znaczną ulgę w nodze. Tego samego dnia zaczął chodzić o lasce a później nawet i bez jej pomocy. Odzyskał wkrótce pełnię sił i mógł wrócić do seminarium. Zobowiązał się wtedy, że w dowód wdzięczności przetłumaczy na język polski księgę cudów, co też wypełnił trzy lata później. Ponadto przywiózł ze sobą kule, na których chodził i jako wotum zawiesił w kościele. Ułożył również dwie pieśni; jedną na uwielbienie Trójcy Przenajświętszej a drugą ku czci św. Anny i dołączyl je do swego tłumaczneia.
Księga cudów kończy się na początku XIX w. opisem uzdrowienia z poważnego reumatyzmu Kazimierza Szepietowskiego, wyższego wojskiego województwa Podlaskiego. Niestety następne łaski i cuda nie były spisywane, choć zapewne miały miejsce, skoro w dokumentach z XIX w. przy różnych okazjach mówi się o „kościele Troycy Przenayświętszey y świętey Anny łaskami cudownemi słynącey”. Nie notowano tych wydarzeń także prawie przez cały XX wiek. Ks. Bp Henryk Przeździecki w protokole wizytacji kanonicznej z 1919 r. ubolewa nad tym zaniedbaniem. Pisze ponadto, że w 1919 r. „było głośne cudowne uzdrowienie dziecka, ale gdy przy licznem zebraniu ludu, bo do 30 tysięcy, matka z dzieckiem zginęła w tłumie, (proboszcz) nie mógł jej później odnaleźć i nazwiska wynotować”.
Przed II wojną światową miało miejsce uzdrowienie dziecka z okolic Sterdyni. Rodzice pojechali razem ze swą córką, która nie chodziła i modlili się przed cudowną statuą Trójcy Przenajświętszej o łaskę zdrowia. Gdy już mieli wracać ojciec rodziny powiedział, że pójdzie zaprząc konie, aby były gotowe do odjazdu. Wtedy dziewczynka powiedziała, że pójdzie z ojcem, na co rodzice się uśmiechnęli niedowierzając. Jednak dziewczynka podniosła się i nieporadnie zaczęła stawiać pierwsze kroki. Rodzice jej na początku pomagali a już na zewnątrz kościoła powoli szła o własnych siłach i odzyskała władzę w nogach.
W okresie okupacji niemieckiej wielu mieszkańców parafii zostało wywiezionych na przymusowe roboty do III Rzeszy. Wacław Rytel Andrianik, który powrócił z Niemiec mówił o tym wydarzeniu sąsiadom. Osoba, która słyszała świadectwo o łasce szczęśliwego powrotu do Ojczyzny tak to relacjonuje: „Opowiadał mi (wspomniany p. Wacław), że gdy był w niewoli niemieckiej na przymusowych robotach, modlił się przez ten czas do Trójcy Przenajświętszej o łaskę powrotu do domu rodzinnego. Trwało to ok. 5 lat. Gdy powrócił z tej niewoli i przyszedł od stacji Małkinia do Rostek szukał przewoźnika, który przewiózłby go na drugi brzeg rzeki do Rytel Święckich. Zdziwił się, że nie ma go komu przewieźć a w wiosce było bardzo mało ludzi. W rozmowie z jednym z mieszkańców dowiedział się, że prawie wszyscy udali się na odpust Trójcy Przenajświętszej do Prostyni. W tym momencie uprzytomnił sobie, że Bóg w Trójcy Świętej wysłuchał jego modlitwę i w ten dzień mógł powrócić do domu rodzinnego”.
Nie ma wielu świadectw o szczególnych łaskach czy uzdrowieniach z pierwszej połowy XX w ponieważ nie była prowadzona księga cudów. Do sporządzenia takiej księgi zachęcał ks. bp Ignacy Świrski, ordynariusz siedlecki podczas wizytacji w 1955 r. Z ostatnich dziesięcioleci zachowało się kilka dokumentów świadczących o szczególnych łaskach i uzdrowieniach, które będą w tekście cytowane dosłownie.
W latach 60-tych Grażyna N. z Sokołowa Podlaskiego gdy miała kilka lat bardzo poważnie zachorowała. W tej trudnej sytuacji matka ofiarowała dziecko w opiekę Trójcy Przenajświętszej w sanktuarium prostyńskim, do którego pielgrzymowała. Od tego czasu zdrowie dziewczynki znacznie się polepszyło i wkrótce wróciło do normy. Od ponad trzydziestu lat Grażyna N. przyjeżdża corocznie na odpust Trójcy Przenajświętszej z mężem i dziećmi, aby dziękować Bogu za łaskę zdrowia . Inne zdarzenie jest związane ze Stanisławem Gąsior z miejscowości Kiełczew, który tak opisuje swoją sytuację: „W roku 1984 na prawej stronie czoła pokazała się ciemna, krwawiąca plama. Lekarze stwierdzili, że to jest rak skóry i zalecili usunięcie operacyjne. Nie zgodziłem się na to, ufając swojemu lekarzowi – Chrystusowi Panu. Przez wiele niedziel modliłem się z wielką ufnością przed ołtarzem Trójcy Przenajświętszej. I oto pewnej niedzieli usłyszałem głos: głos wewnętrzny, spokojny, ale pełen powagi, pełen pociechy: tak ci się stanie. I oto w tym tygodniu zaraz rana zaczęła wyraźnie przysychać. Po kilku dniach zrobił się z niej twardy suchy rożek, ale i ten odpadł, przy zetknięciu się z poduszką. Do dnia dzisiejszego po krwawej ranie nie ma śladu. jestem całkowicie przekonany, że stało się to tylko mocą łaski Bożej. Prostyń 20 maja 1990 r. /-/Stanisław Gąsior Własnoręczność podpisu Stanisława Gąsiora potwierdza /-/ Ks. Marian Gorgol”. Istnieje również inne świadectwo z lat 80 tych, które podajemy w całości: „Gdy miałem osiem lat zacząłem nerwowo kiwać głową do tylu. Nie mogłem tego opanować. W takiej sytuacji pojechałem wraz z mamą do lekarza, który powiedział, że jest to trick nerwowy. Dolegliwość w miarę upływu czasu pogłębiała się i stawała się coraz bardziej nieprzyjemna. W 1985 r. po Bożym Ciele wybraliśmy się z tatem na tzw. „Ostatni Nieszpór”. W drodze tata mówił mi, że kiedyś w Prostyni działy się cuda i powiedział: „Synu módl się do Trójcy Przenajświętszej o uzdrowienie, bo jak Bóg ci nie pomoże, to nikt ci nie pomoże”. Po wyjściu z samochodu jeszcze raz zachęcił mnie do modlitwy. Po skończonej Mszy Świętej i poświęceniu wianków ludzie wyszli z kościoła a w ławkach pozostał tylko tata. Gdy podszedłem do niego powiedział mi: „Synku módl się tak jak potrafisz i ja będę się modlił za ciebie”. Gdy wróciliśmy do domu mama przygotowała kolację. Gdy zaczęliśmy jeść tata mówi do mamy: „Zobacz, on już tak nie kiwa głową jak wcześniej”. Po kilku dniach nie było już śladu choroby – tricku nerwowego. Jestem bardzo wdzięczny Panu Bogu za łaskę uzdrowienia w sanktuarium Trójcy Przenajświętszej w Prostyni”.
Z lat 90-tych jest w Archiwum parafialnym kilka świadectw mówiących o nadprzyrodzonych wydarzeniach związanych z sanktuarium Trójcy Przenajświętszej. Jedno z nich dotyczy p. Janiny Nioczyn, która tak o tym napisała: „Oświadczenie do pisma z dnia 10. 08. 1995 r. w sprawie mojego uzdrowienia w Prostyni . Pod piersią zrobiła mi się ciemna plama a na niej narośl podobna do kurzajki, która po pewnym czasie zaczęła się bardzo szybko powiększać. Byłam tym przerażona, gdyż podejrzewałam, że to jest rak skóry ten najgroźniejszy czerniak. Ponieważ przez 40 lat pracowałam w pogotowiu w Warszawie a wiec miałam kontakt z wieloma przypadkami chorób. Nie mogę tego udokumentować, gdyż nie byłam z tym u lekarza, gdyż wiedziałam, że zostanę skierowana natychmiast na usunięcie tej narośli operacyjnie, a tego się bałam. W dniu 11 czerwca byłam razem z moją cioteczną siostrą w Prostyni na odpuście Świętej Trójcy, podczas którego odbywała się Konsekracja Kościoła. Byłam u spowiedzi i Komunii Świętej, bardzo się modliłam. Potem zauważyłam, że ta narośl nie powiększa się, odskoczyła od skory i wisiała jakby na nitce, poczym odpadła. Ciemna plama zmniejszyła się i zmieniła kolor z ciemnego, prawie czarnego na jasny i w krótkim czasie pozostało po tym tylko malutkie znamię, które już przestało być groźne. W dniu 3 sierpnia 1995 roku pojechałam z pielgrzymką autokarową zorganizowaną przez Związek Emerytów i Rencistów w Michałowicach do Prostyni, aby podziękować Trójcy Przenajświętszej za uzdrowienie mnie z niebezpiecznej choroby (…). Jedynym świadkiem tego jest moja cioteczna siostra Krystyna N (…), która to widziała kiedy się ta narośl uaktywniła i zaczęła bardzo szybko powiększać i potem, kiedy zaczęła się zmniejszać jak również w chwili kiedy to prawie zupełnie zniknęło, oraz teraz już prawie od dwóch i pół roku. (10. 12. 1997 r.) /-/Janina Nioczyn (…). Prawdziwość powyższego oświadczenia potwierdzam własnoręcznym podpisem (…) Krystyna Pawluk”.
Występująca w powyższym świadectwie p. K. Pawluk stwierdziła szczególne działanie łaski Bożej w swoim życiu. W dowód wdzięczności napisała opracowanie dziejów parafii Prostyń, w którym jest zawarte również to wydarzenie . Tak to opisuje w swej pracy: ” (…) Po przeprowadzonej operacji miała pewne dolegliwości, na które musiałam przyjmować leki przez prawie 22 lata i musiałabym je brać już do końca życia, takie było orzeczenie lekarskie. Było podejrzenie, że coś się już zaczęło dziać być może niebezpiecznego w moim organizmie. Przeszłam wszystkie badania związane ze sprawami nowotworowymi. Za pół roku miałam się zgłosić na powtórzenie badań, zmieniono mi leki”. Pani Krystyna Pawluk pisze, że bardzo ważnym wydarzeniem w jej życiu była autokarowa pielgrzymka do Prostyni, która miała miejsce 03 08 1995 r. Wtedy ks. Marian Gorgol celebrował dla tej grupy Eucharystię i udzielił błogosławieństwa koroną św. Anny. Po nawiedzeniu sanktuarium zmienił się diametralnie jej stan zdrowia. Pisze o tym tak: „(…) Po tej pielgrzymce zauważyłam, że te leki są mi już nie potrzebne i przestałam je brać. Tak stało się za przyczyną Trójcy Przenajświętszej, że zostałam z tej choroby uzdrowiona”. Oprócz tego świadectwa p. Krystyna Pawluk przesłała do archiwum parafialnego kserokopię karty informacyjnej leczenia szpitalnego oraz kartę historii choroby prowadzoną od 1969 r. a kończącą się 8 sierpniu 1995 r. Na kserokopi pacjentka dopisała: „To była ostatnia moja wizyta u lekarza (…) i ostatnie przepisane leki. Od sierpnia 1995 r. nie mam potrzeby brać w/w leków. Leki na dolegliwości pooperacyjne brałam od stycznia 1974 do lipca 1995 bez przerwy co jest uwidocznione w karcie choroby”.
Opisane zostały w tym paragrafie tylko niektóre łaski i uzdrowienia. W rzeczywistości było ich o wiele więcej. W tłumaczeniu księgi cudów są wymienione osoby z następujących miejscowości: Białystok, Bojewo, Bolemów, Brzeźnica k. Częstochowy, Długie, Drohiczyn, Drzamów k. Krotnicy, Gałki k. Drohiczyna, Goworów, Grabowo, Jabłonna Lacka, Jachimowice, Kamień, Kańkowo, Kiełczew, Kołodziąż, Krasnystaw, Krzywieck, Lublin, Lwów, Łomża, Łuniewo, Mińsk, Morzyczyn, Niewieki, Nowa Wieś, Nur, Ostrołęka, Parczew, Perlejewo, Pilica, Pniewnik, Podbiele, Posniew, Poznań, Rawa, Rytele, Rząśnik, okolice Słonima, Sterdyń, Stężyca, Szepietów Podleśny, Telaki, Tosie, Trzebieszów, Turobin, Turów k. Przasnysza, Zbuczyn, Wiślica, Wrociszew k. Warki, Wysokie. Oprócz księgi cudów są świadectwa o uzdrowieniach, szczególnych łaskach, których doznały osoby z Kiełczewa, Michałowic, Pruszkowa, Rytel Święckich, Sokołowa Podlaskiego czy Warszawy.
Przedstawione wyżej dokumenty czy relacje są tylko częścią tego co znajduje się w archiwum parafialnym i innych. Niemniej jednak, nie wchodząc nawet w ich interpretację teologiczno – medyczną, są świadectwem działania Łaski Bożej w sanktuarium Trójcy Przenajświętszej w Prostyni.